Z pewnością obiła się wam o uszy informacja o zamieszaniu wokół premiery gry Metro Exodus. Jej wydawca zdecydował się na zawarcie umowy z Epic Games, na mocy której sklep Epica otrzymał roczną wyłączność na dystrybucję wspomnianej gry w wersji na komputery.
Szef Take-Two nie chce oceniać decyzji biznesowych konkurencji, ale zapytany przez Variety odniósł się do sprawy. Jak się okazuje Zelnick nie podziela takiego podejścia. Porównał branżę gier do rynku książek.
Strauss Zelnick
Kiedy masz wystarczająco mocną ofertę możesz sobie pozwolić na zawężenie dystrybucji. Konsumenci wolą jednak kupować w miejscach oferujących szeroki wybór.
Jeśli jesteś fanem twórczości wydawanej, dajmy na to, przez HarperCollins, to niekoniecznie oznacza, że nie chcesz czytać książek od innych wydawców.
Później, już w czasie konferencji, temat ponownie poruszył jeden z analityków. Zelnick, zapytany m.in. o to czy Take-Two mogłoby uruchomić własny sklep, udzielił bardziej wyczerpującej wypowiedzi.
Nigdy nie byliśmy wielkimi zwolennikami umów wyłączności. Nie chciałbym się wypowiadać w kontekście żadnego konkretnego sklepu, ale pojawiło się to pytanie dlaczego nie zamierzamy prowadzić bezpośredniej sprzedaży. Z naszego doświadczenia wynika, że klienci chcą kupować w miejscach, gdzie dostępnych jest wiele tytułów. Wszystkie nasze studia tworzą wspaniałe gry. Mamy bardzo szeroką ofertę. Ludzi interesują jednak nie tylko nasze produkcje. Generalnie, nasza strategia to szeroka dostępność.
Oczywiście czasem wyłączność ma sens. Nie chcę komentować decyzji naszej konkurencji, ale ogólnie rzecz biorąc cieszymy się, że Epic wchodzi w ten biznes. Cieszymy się z pojawienia się nowego gracza.
Wychodzi więc na to, że Take-Two nie zamierza zamykać się na żaden kanał dystrybucji swoich gier. Firma woli pozostawić wybór graczom. I bardzo dobrze :)