Na początku lipca Tez2 poinformował o usunięciu z bazy GTA5-Mods dwóch modyfikacji przenoszących mapy starszych części serii na silnik GTA V. Chodzi o Vice City Remastered oraz San Andreas Remastered. Jak poinformowała administracja serwisu, projekty zostały zdjęte na podstawie roszczenia DMCA wysuniętego przez Take-Two.
Kilka dni później z katalogu zniknęła kolejna porcja modów:
- GTAV: Bullworth,
- Vice V,
- GTAV: Liberty City (Portland),
- V: Vice City,
- GTA SA for FiveReborn or MultiFive,
- GTA III in GTA 5 BETA,
- San Fierro DLC.
Tym razem roszczenie otrzymał także zespół Mod DB. Nietrudno zauważyć w działaniach Take-Two pewnego schematu. Usuwane są modyfikacje, które "odświeżają" starsze tytuły Rockstar Games, wykorzystując możliwości nowszego silnika.
Już po aferze z OpenIV było wiadomo, że Take-Two generalnie nie lubi takich inicjatyw. Firma nieformalnie toleruje modyfikacje singleplayerowe, ale w artykule na stronie wsparcia Rockstar wyraźnie zaznaczono, gdzie leży granica tej tolerancji.
Nie ma to zastosowania do (i) usług wieloosobowych bądź sieciowych; (ii) narzędzi, plików, bibliotek oraz funkcji, które mogą wpływać na usługi wieloosobowe bądź sieciowe lub (iii) wykorzystania bądź importowania innej własności intelektualnej (w tym należącej do Rockstar) w projekcie lub (iv) tworzenia nowych gier, trybów fabularnych, misji czy map.
W punkcie (iii) chodzi właśnie o takie projekty jak te usunięte w ostatnich tygodniach. Z drugiej strony trzeba przyznać, że Take-Two dotyka swoimi warunkami znacznej części Sceny modderskiej. Jakby tego było mało, w 2019 roku kiedy do listy doszedł punkt (iv), społeczności zostawiono jeszcze mniej pola.
Zastanawiać może, dlaczego Take-Two dopiero teraz zainteresowało się powyższymi projektami. Wszak funkcjonowały one od lat i do tej pory nikomu nie przeszkadzały. Pojawiają się głosy, że firma może mieć w planach własne remastery i zwyczajnie pozbywa się "konkurencji". Tak naprawdę jednak nie znamy rzeczywistych motywacji T2. Niewiele można też zrobić poza wyrażaniem oburzenia. Włodarze Take-Two muszą sami zrozumieć, że podobnymi zagrywkami tylko sobie szkodzą.