Cztery lata temu
Take-Two wywołało na Scenie modderskiej
GTA niemałe zamieszanie najpierw
ubijając projekt OpenIV, a następnie
wycofując się ze swojej decyzji. Teraz sytuacja zdaje się powtarzać.
Na początku lipca
Tez2 poinformował o usunięciu z bazy
GTA5-Mods dwóch modyfikacji przenoszących mapy starszych części serii na silnik
GTA V. Chodzi o
Vice City Remastered oraz
San Andreas Remastered. Jak poinformowała administracja serwisu, projekty zostały zdjęte na podstawie roszczenia
DMCA wysuniętego przez
Take-Two.
Kilka dni później z katalogu zniknęła kolejna porcja modów:
- GTAV: Bullworth,
- Vice V,
- GTAV: Liberty City (Portland),
- V: Vice City,
- GTA SA for FiveReborn or MultiFive,
- GTA III in GTA 5 BETA,
- San Fierro DLC.
Tym razem roszczenie otrzymał także zespół
Mod DB. Nietrudno zauważyć w działaniach
Take-Two pewnego schematu. Usuwane są modyfikacje, które "odświeżają" starsze tytuły
Rockstar Games, wykorzystując możliwości nowszego silnika.
Już po aferze z OpenIV było wiadomo, że
Take-Two generalnie nie lubi takich inicjatyw. Firma nieformalnie toleruje modyfikacje singleplayerowe, ale w
artykule na stronie wsparcia Rockstar wyraźnie zaznaczono, gdzie leży granica tej tolerancji.
Nie ma to zastosowania do (i) usług wieloosobowych bądź sieciowych; (ii) narzędzi, plików, bibliotek oraz funkcji, które mogą wpływać na usługi wieloosobowe bądź sieciowe lub (iii) wykorzystania bądź importowania innej własności intelektualnej (w tym należącej do Rockstar) w projekcie lub (iv) tworzenia nowych gier, trybów fabularnych, misji czy map.
W punkcie (iii) chodzi właśnie o takie projekty jak te usunięte w ostatnich tygodniach. Z drugiej strony trzeba przyznać, że
Take-Two dotyka swoimi warunkami znacznej części Sceny modderskiej. Jakby tego było mało, w 2019 roku kiedy do listy doszedł punkt (iv), społeczności zostawiono jeszcze mniej pola.
Zastanawiać może, dlaczego
Take-Two dopiero teraz zainteresowało się powyższymi projektami. Wszak funkcjonowały one od lat i do tej pory nikomu nie przeszkadzały. Pojawiają się głosy, że firma może mieć w planach własne remastery i zwyczajnie pozbywa się "konkurencji". Tak naprawdę jednak nie znamy rzeczywistych motywacji T2. Niewiele można też zrobić poza wyrażaniem oburzenia. Włodarze
Take-Two muszą sami zrozumieć, że podobnymi zagrywkami tylko sobie szkodzą.