Od czwartku przez media społecznościowe przetacza się fala niezadowolenia fanów
Red Dead Online. Ma ona związek z podejściem Rockstar do wsparcia dla gry.
Akcja zapoczątkowana na Twitterze pod hashtagiem
#SaveRedDeadOnline przez
Bena T. szybko zyskała uznanie w społeczności graczy
RDO i trafiła do trendów. Taki właśnie był cel - przyciągnąć uwagę mediów branżowych i głównego nurtu, a przez to również samego Rockstar. Trudno bowiem oprzeć się wrażeniu, że na studio działają jedynie kryzysy wizerunkowe.
Niezadowolenie osób grających w
Red Dead Online, szczególnie weteranów, wydaje się być całkowicie uzasadnione. Gra już od dobrych dwóch lat jest systematycznie spychana przez twórców na dalszy plan, choć jest przecież znacznie młodsza od leciwego już
GTA Online. Z wiadomych względów nie przynosi aż takich zysków, ale oferuje o wiele bogatszy, piękniejszy świat i większe zaawansowanie techniczne. Aż prosi się żeby wykorzystać taki potencjał.
Tymczasem w Rockstar i Take-Two najwyraźniej nie patrzy się na nic poza słupkami. I tak zamiast częstych aktualizacji zawartości, której gracze naprawdę chcą, od czasu do czasu dostajemy coś o co tak naprawdę nikt nie prosił. Bo co w pierwszej kolejności przychodzi na myśl, gdy pomyślimy o Dzikim Zachodzie? Czy ktoś słyszał o napadach? Ale o takich z prawdziwego zdarzenia, na banki, na pociągi, dyliżanse. Wieloetapowe, z wielkimi strzelaninami i równie wielkimi łupami. Owszem, jest w
Red Dead Online kilka misji wykorzystujących podobny scenariusz, ale brakuje im rozmachu, który znamy z napadów w
GTA Online. Wiemy przecież, że Rockstar potrafi coś takiego zrobić, więc dlaczego musimy tyle czekać?
Na tym nie kończy się lista życzeń fanów. Kolejną mechaniką do "przeszczepienia" od starszego rodzeństwa są posiadłości. Kto nie chciałby mieć własnego domu w Saint Denis albo rancza gdzieś pośrodku wielkich równin? Nawet na pustyni znajdzie się kilka urokliwych miejscówek. O zagospodarowanie aż proszą się tereny Guarmy oraz Meksyku. Gracze chcieliby również otrzymać m.in. możliwość rozwijania drugiej postaci oraz edytor wideo. Samonapędzająca się machina marketingowa? Co lepszego producent gier mógłby sobie wymarzyć?
Pomysłów na kolejne aktualizacje jak widać nie brakuje. Wystarczy tylko słuchać głosu społeczności. Miejmy nadzieję, że tym razem dotrze on do uszu decydentów w Rockstar i Take-Two.